poniedziałek, 22 września 2014

Utah, czyli zagubieni w czasie

Podczas naszej podróży "zahaczyliśmy" również o Utah.

Nasza podróż przez stan rozpoczęła się przy zaporze Glen Canyon, gdzie przekraczaliśmy rzekę Kolorado. Stamtąd udaliśmy się do Bryce Canyon, przejeżdżając po drodze przez urocze miasteczko Kanab, gdzie na każdym kroku czuć było prowincję (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), trochę jakbyśmy znaleźli się w innym, sielskim i spokojnym świecie. Mijaliśmy również wiele przepięknych bardzo zielonych terenów, które wspaniale wyglądały z drogi. Po odwiedzeniu Bryce'a wybraliśmy się do parku Zion, który był naszym ostatnim celem w Utah. Nocowaliśmy w tym czasie w miejscowości Hurricane.

Z
Zielone Krajobrazy Utah
(by Ukochany)
Widoki z drogi
(by Ukochany)
Przyjemne ceny paliwa w urokliwym miasteczku Kanab
(by Ukochany)
Park narodowy Bryce Canyon
(by Ukochany)
Park Narodowy Zion
(by Ukochany)
Niewiele wiem o samym stanie Utah, ale wspominam go z dużym sentymentem, nie tylko z uwagi na dwa wspaniałe odwiedzone przez nas parki, ale przede wszystkim dlatego, że sprawił nam małą niespodziankę.

Drugiego dnia w Hurricane, a rano przed wyjazdem do Vegas, zastanowiła nas zaskakująca i mocno podejrzana różnica miedzy czasem pokazywanym przez telefony a tym pokazywanym prze iPada. Najwyraźniej któreś z urządzeń zaktualizowało/ły w pewnym momencie strefę czasową, a inne nie. Pytanie było takie, które z nich pokazywało właściwą godzinę i w której strefie właściwie byliśmy. :)

Ale od czego jest internet? Szybkie rozeznanie potwierdziło nasze przypuszczenia, że zmieniliśmy strefę czasową. Zaskoczenie wzięło się stąd, że nie sprawdziliśmy wcześniej, jak przebiegają strefy. Okazało się też, że teoretycznie zmieniliśmy ją już dawno, wjeżdżając do Arizony. Jak to więc możliwe, ze zorientowaliśmy się dopiero w Hurricane?

Otóż tak, że Arizona (poza rezerwatem Indian Navajo) to dość buntowniczy stan, który wymyślił sobie, ze nie będzie zmieniał czasu z zimowego na letni. Mimo że geograficznie znajduje się w tej samej strefie czasowej co Utah, to latem uznaje za swoją strefę czasową strefę Pacyficzną. Skutkiem tego zimą w Arizonie czas jest taki jak w Utah, a latem taki jak w Kalifornii. Nasza wycieczka pod koniec marca załapała się na ten drugi przypadek.

Tak więc w Utah było godzinę później niż myśleliśmy i należało wymeldować się z hotelu godzinę wcześniej niż myśleliśmy. Na szczęście zauważyliśmy to odpowiednio wcześnie i nie musieliśmy się tłumaczyć obsłudze z późnego opuszczenia pokoju ;) Wiem już natomiast, dlaczego pani sprzątająca kuchnię dziwnie na nas patrzyła, gdy robiliśmy sobie gofry na śniadanie (jak się potem okazało już po czasie). My wtedy dziwiliśmy się z kolei, że jesteśmy ostatni i wszyscy inni goście hotelu wstali tak wcześnie ;)

Druga rzeczą, która kojarzy mi się z Utah jest zawrotna prędkość na autostradach. Obowiązywało tam ograniczenie do 80 mph, jakiego nie widzieliśmy w żadnym innym odwiedzanym przez nas stanie. W praktyce wszyscy jechali więc oczywiście równiutko 85 mph, nieważne że na dworze zmierzch i silny wiatr. Przyzwyczajeni przez tydzień do ruchu z maksymalną prędkością 65 czy w porywach 70 mph, czuliśmy się jak królowie szos. Momentami było nawet nieco niepokojąco, ponieważ ruch był duży, a niektórzy kierowcy wykonywali naprawdę dziwne manewry. Pani jadąca obok nas opowiadała coś żywo koleżance, prowadząc samochód i jednocześnie wymachując w górę obiema rekami, zjeżdżając lekko to na lewo, to na prawo.

Ponieważ w USA wszyscy jadą na tempomacie, nikt nie kwapi się, żeby zwalniać na zakrętach, co jest moim normalnym odruchem z Polski. Czułam się więc czasem na tych zakrętach niezbyt pewnie, ciesząc się, że podłoże jest suche i wyraźnie odczuwalna siła odśrodkowa nie wyrzuci nikogo z zakrętu. Trudno też zwolnić samodzielnie, ponieważ jedzie się w tłumie, a więc tak jak reszta.

Na szczęście, jak przeczytaliśmy gdzieś wcześniej w internecie, amerykańscy kierowcy generalnie nie znają się na prawach fizyki. Jeśli więc wjeżdżają z pełną prędkością w zakręt, to wszyscy, i jeśli trochę ich za zakręt zniesie, to też wszystkich. Tym sposobem unikają stłuczek ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz