wtorek, 30 sierpnia 2016

Czym jeździć po Dominkanie?

W internecie nie znajdziesz zbyt wielu informacji na ten temat. Na miejscu sprawdzi się więc złota zasada "Koniec języka za przewodnika". Najlepiej jeśli ten język będzie hiszpański. Język ciała też działa :)

Reklamowane w sieci przejazdy taksówkami i specjalnymi busami dla turystów potraktuj jako wyjście awaryjne. Nie wierz w opisy, że to jedyne dostępne na danej trasie środki transportu.

Autobusy międzymiastowe

Na dłuższych trasach międzymiastowych korzystaj z sieciowych autobusów, które są bardzo wygodne i luksusowe (czyli klimatyzacja jest w nich ustawiona na pełną moc ;) Jeżdżą nimi turyści i przedstawiciele zamożniejszych klas społecznych Dominikany. Autokarami podróżuje się bardzo wygodnie, widoki są piękne, kierowca zawsze włącza jakiś film. Jest w nich czysto i przyjemnie, często są wyposażone w (działające) wifi, a co jakiś czas wsiadają do nich sprzedawcy orzeszków i innych przekąsek.

Podobnie luksusowo wyglądają dominikańskie miejskie dworce autobusowe - choć z zewnątrz niepozorne, w środku zawsze czyste, klimatyzowane i z toaletą, o co w Polsce wciąż bardzo trudno. 

UWAGA na oszustów! Pamiętaj - sprawdzaj na GPS i mapie offline gdzie się znajdujesz i jedź do końca swojej trasy, czyli do docelowego dworca. Nie pozwól się wysadzić wcześniej, gdyż w ten sposób możesz stać się ofiarą naciągaczy-taksówkarzy. Wyciągną Cię z autobusu gdzieś w slumsach i będą chcieli wymusić podwiezienie do hotelu przekonując przy tym, że piesza wędrówka niechybnie zakończy się dla Ciebie marną śmiercią z rąk ulicznych rozbójników. Niektórzy kierowcy autobusów z nimi współpracują, więc nie wolno im do końca ufać.

Mimo tego małego ryzyka, autobusy to bardzo dobre długodystansowe środki transportu. Jeśli dojedziesz do dworca, będziesz bezpieczny.

Dworzec w Bavaro - prawie jak w Warszawie
Autokar Expreso Bavaro z Bavaro do Santo Domingo
A to autokar innego przewoźnika o nazwie Samana. Kursował z Santo Domingo do Las Terrenas, z dworca, którego nie było na googlowej mapie. Była to ukryta wśród blaszaków i parkingów niepozorna budka, oczywiście czysta i klimatyzowana w środku. Samego przewoźnika ani rozkładu jazdy też nie było w internecie - dowiedzieliśmy się o niego po prostu pytając.

Popularni przewoźnicy dalekobieżni to Caribe Express i Caribe Tours. Pomiędzy Punta Caną a Santo Domingo kursuje natomiast Expreso Bavaro. Ponieważ nie wszyscy przewoźnicy mają aktualne strony internetowe, najlepiej o przejazdy pytać bezpośrednio na dworcu (każdy przewoźnik może mieć swój własny "dworzec" i osobny punkt sprzedaży biletów)  lub ewentualnie w hotelu (z tym trzeba uważać, bo niektóre większe hotele zaproponują swoje własne busiki). Mówiąc na dworcu, mam na myśli panią lub pana w okienku kasowym. Dookoła dworców kręcą się czasem podejrzane typy, które za pieniądze będą chciały Ci "dobrze doradzić", czym masz jechać. Omijaj ich z daleka, zwłaszcza jeśli dobrze mówią po angielsku (oznacza to często, że z jakiegoś powodu zostali deportowani ze Stanów).

Guagua 

Najlepszym środkiem transportu na krótsze (a czasem i dłuższe) dystanse jest Dominikański hit, czyli guagua. Nie zna życia (przynajmniej dominikańskiego) ten, kto choć raz się takim guagua nie przejechał.

Guagua to zazwyczaj zdezelowane i jeżdżące na "słowo honoru" stare busiki "ogórki" lub pickupy, których trasy gęstą siecią oplatają wszystkie miejsca, do których chciałbyś dotrzeć. Jeżdżą nimi zazwyczaj dzieci szkolne oraz biedniejsi lokalni mieszkańcy, których nie stać na samochód czy droższe autokary i którzy w ten sposób dostają się do szkoły pracy czy sklepu. Czasem można też w nich spotkać podróżników backpackersów :) 

Nic tak nie zbliży Cię do lokalnej społeczności jak przejazd guagua. Do busika z 9 fotelami wchodzi spokojnie 16 osób, w tym kobieta ze złamaną nogą, którą wystawia przez okno, beczka z rybami i duży plecak. Pickupy mają w środku oficjalnie 7 miejsc siedzących (w tym dla kierowcy), z czego realnie miejsce jest na góra 5. Nie przeszkadza to zupełnie pasażerom, których 7 do środka zawsze wejdzie. Pierwszeństwo mają damy, zazwyczaj nieco korpulentne. Pozostali siedzą z tyłu na pace (bez ograniczeń liczbowych). 

Oczywiście nie ma przy tym mowy o pasach bezpieczeństwa i wsiadasz na własną odpowiedzialność. Kierowcy guagua jeżdżą jednak wolno i naprawdę ostrożnie, zwalniając na dziurach i zakrętach, jakby wieźli jajka. Tak więc ryzyko jest niewielkie.

Osobiście uważamy z Ukochanym, że najlepsze miejsca w guagua znajdują się na pace (o ile nie pada) - jest chłodno, przestronnie i można podziwiać krajobrazy. A przede wszystkim można się poruszać, co jest niemal niemożliwe wewnątrz pojazdu. Może tylko siedzenia z desek są nieco zbyt twarde :)

Na pace nie dość, że luźniej niż w środku, to jeszcze piękne widoki :)
Pasażerowie guagua są zazwyczaj bardzo mili i opiekują się turystą, który nie wie, gdzie wysiąść. Wszyscy siedzą w ścisku i pomagają sobie nawzajem. Trzymają na kolanach nie swoje bagaże, przesuwają się grzecznie, choć przez to nie mogą się już w ogóle ruszyć, i jadą w doskonałych humorach. Nikt nie narzeka, bo dla tych ludzi to coś bardzo naturalnego. Podobnie jak naturalne jest dla nich dotykanie i przytulanie się, szczególnie do białego egzotycznego turysty. Nie zdziw się więc, gdy jakaś korpulentna miła pani usiądzie Ci niemal (albo i dosłownie) na kolanach :) To kultura, która poznaje świat przez dotyk i nie czuje przy tym skrępowania :)

Warto więc zaryzykować ból pleców i sztywność kolan dla tak wspaniałej przejażdżki.

Przystanek guagua w Las Terrenas. "Zarządca" przystanku elegancko sadza oczekujących pasażerów na krzesłach, zaczynając oczywiście od przedstawicielek płci pięknej. Dobrze go pytać o rozkład jazdy i trasy busików, bo ma mniejszą motywację i skłonność do wybiórczego przekazywania informacji niż kierowcy. 
Kierowcy guagua są zrzeszeni w oficjalne związki i zarządzają swoim biznesem znakomicie. Na przystankach urzęduje "zarządca przystanku", który elegancko i szarmancko usadza najpierw pasażerki a potem pasażerów na plastikowych ogrodowych krzesłach (które w Dominikanie są wszechobecne - od dyskotek po nocne sklepy i bazarki) oraz pilnuje kolejki i porządku.

Guagua mają swój oficjalny rozkład jazdy i odjeżdżają punktualnie, choć często łapią "obsuwy" po drodze, zbierając współpasażerów. Na próżno jednak szukać tabliczki z rozkładem na przystanku. Trzeba pytać kierowców lub "zarządców przystanków", kiedy i skąd odjeżdżają busiki oraz jak się dostać do danego miejsca.  Ale uwaga! Spotkasz sporo kierowców, którzy Cię okłamią, ponieważ będą chcieli, żebyś jechał koniecznie ich przewozem (nawet jeśli wcześniej będzie jechało 10 innych). Jeżeli więc masz wątpliwości co do prawdziwości informacji, pytaj wszystkich tubylców dookoła - pracowników hotelu, sprzedawców w sklepie, pasażerów czekających na guagua itp.

Czasami informacje o guagua można znaleźć w sieci, ale trzeba do nich podchodzić ostrożnie, gdyż zazwyczaj są niepełne. Na tej stronie znajduje się na przykład rozkład gua gua w Las Terrenas, ale obejmuje on jedynie niektóre kursy i kierunki. Guagua w kierunku El Limon, Samany, i Las Galeras odjeżdżają z tego przystanku i mają zupełnie osobny rozkład. Guagua z Las Galeras w kierunku Samany odjeżdżają co 15 minut, poczynając od 7 rano i tej informacji chyba w ogóle nie ma w sieci. Tak więc najlepiej po prostu pytać i jeszcze raz pytać.

Uważaj też na ceny, bo kierowca widząc turystę może zażyczyć sobie sporo więcej niż przejazd rzeczywiście kosztuje. Najpierw dowiedz się, ile kosztuje transport na danej trasie (najlepiej obserwuj i podsłuchuj płacących lokalsów). Dla porównania: cena z Las Terrenas do Samany lub z Samany do Las Galeras to 100 peso od osoby.

Z czasem zorientujesz się jaka jest mniej więcej relacja cena/dystans. Jeśli zobaczyłeś, że ktoś płaci daną kwotę za trasę taką jak Twoja, nie pytaj kierowcy, tylko po prostu wręcz mu taką samą ilość gotówki (chyba, że świadomie chcesz być bardziej hojny). Płaci się z dołu, czyli przy wysiadaniu.

Co zrobić, żeby wysiąść? Krzyknąć do kierowcy - w jakimkolwiek języku. Tubylcy krzyczą najczęściej Déjame aqui! [deha me aki] albo Me déja aqui, (por favor)!

W podróż na dłuższy dystans również możesz wybrać się guagua. Machina gua gua jest tak dobrze zorganizowana, że jeśli podasz cel podróży, kierowcy guagua kursujących na poszczególnych odcinkach dosłownie przesadzą cię w odpowiednich miejscach i do tego telefonicznie skoordynują czasowo :) Miej przy tym na uwadze, że ponieważ guagua poruszają się wolno i często zatrzymują, musisz zaplanować na podróż odpowiednio dużo czasu. 

I pamiętaj, że jeżdżąc guagua wspierasz lokalną przedsiębiorczość :)

Motoconcho

To kwintesencja Dominikany. Na każdej ulicy i na każdym rogu zobaczysz tłumy dominikańskich macho na swoich motocyklach, które nazywają mototaxi lub motoconcho. Jest to  zdecydowanie najpopularniejszy środek lokalnego transportu, który jest nie tylko szybki i tani, ale też wielofunkcyjny. Jednym motocyklem można przewieźć 4 osoby, walizkę i rower. Mówię poważnie! Z Ukochanym ćwiczyliśmy co prawda tylko wersję 3 osoby+dwa plecaki oraz 2 osoby + rower, ale nie takie rzeczy widzieliśmy :)

Motocykle są wszędzie
Klimat i ceny sprzyjają jednośladom
Codzienny widok, czyli mototaksiarze w oczekiwaniu na klienta. Stali tak godzinami i nie wyglądali, jakby brak ruchu w interesie im przeszkadzał :)
Motokoncziści są wszędzie i na pewno ich nie przeoczysz. Będą Cię zaczepiali i proponowali podwiezienie. Podobnie jak w przypadku guagua, zorientuj się najpierw ile kosztuje taka przejażdżka, bo polowanie na bogatych białych turystów to popularny sport i motoconchista poda Ci cenę z dziesięciokrotną przebitką. Za podwiezienie z dworca do "najlepszego hotelu" w niewielkim miasteczku motokoncziści życzyli sobie 200 peso za osobę (hotel im oczywiście za to płaci). Tymczasem średnia cena przejażdżki po miasteczku to ok. 30- 35 peso za przejazd, a dla dalszych wycieczek, np. do plaży oddalonej o 10-15 km - ok. 100-150 peso. To uczciwa stawka, lokalni i tak płacą mniej. Oczywiście jeśli uznasz to za stosowne, możesz zapłacić więcej i wesprzeć lokalną przedsiębiorczość :)

Przejazd motoconcho to prawdziwa przygoda, bo dominikańskie drogi do istna dzika dżungla. Wszyscy trąbią i jadą jak chcą, żadne zasady nie obowiązują. O kaskach nie ma oczywiście mowy :) Na szczęście motokoncziści zazwyczaj nie jeżdżą szybko. Jeśli odpowiednio sprawnie manewruje się nogami, żeby nie otrzeć się o pojazdy mijane slalomem przez kierowcę mototaxi, można wyjść z wycieczki bez uszczerbku na zdrowiu ;) Zdecydowałam się na to nawet ja, która zarzekałam się, że nigdy w życiu nie wsiądę na motocykl. I podobało mi się, a jakże :)

W ciągu całego naszego wyjazdu nie zauważyliśmy raczej żadnej niebezpiecznej sytuacji z udziałem motokonczisty, ale jedziesz na własne ryzyko. Nie wiem też, jak na ewentualną kraksę będzie się zapatrywał Twój ubezpieczyciel.

Samochód lub motocykl

Wypożyczenie samochodu raczej odradzam. Jest to rozwiązanie drogie i niezbyt bezpieczne, z powodów opisanych już powyżej. A mianowicie - na dominikańskich drogach panuje chaos i anarchia. Jeśli będziesz mieć stłuczkę, wina zawsze będzie twoja, niezależnie od tego, kto w kogo wjechał. Tak więc samochód jest raczej dla bardziej odważnych i mniej oszczędnych. No i pozbawia frajdy z integrowania się z lokalną społecznością w publicznych środkach transportu :)

Z podobnych przyczyn odradzam wypożyczanie motocykla lub skuteru. Jeśli jednak czujesz się mistrzem dwóch kółek i masz więcej gotówki, możesz w ten sposób swobodnie poruszać się po okolicy lub nawet zjeździć całą wyspę.  

wtorek, 23 sierpnia 2016

Gdzie tanio przenocować w Dominikanie?

Dość trudno znaleźć w Dominikanie tanie miejsca noclegowe, które można z wyprzedzeniem zarezerwować w internecie, np. na booking.com (choć trafiają się takie, na które warto zwrócić uwagę). Większość hoteli dostępnych w sieci to otoczone wysokim murem i drutem kolczastym ośrodki all inclusive (resorty) z cenami zaczynającymi się od $100 za noc.

Mur resortu w Punta Cana
My szukaliśmy noclegów najlepszą chyba w Dominikanie metodą, czyli po prostu chodząc od hotelu do hotelu i pytając czy są wolne pokoje.  Wybierając hotel lub przynajmniej bezpieczną okolicę do przenocowania kierowaliśmy się też informacjami znalezionymi na blogach internetowych. Spośród kilku obejrzanych miejsc wybieraliśmy najlepsze.

Przy poszukiwaniach warto oczywiście obejrzeć pokój. Zwrócić szczególną uwagę na:
  • moskitiery w oknach - przydają się
  • ogólną czystość - oczywiście jak na standardy dominikańskie, czyli nie można wymagać nie wiadomo czego
Moskitiera w oknie i szyba nie jest nikomu potrzebna - Casa Robinson
Należy się przy tym targować, zazwyczaj wynajmujący próbują zacząć od znacznie wyższej stawki i schodzą z ceny. Standardowa cena dla w miarę przyzwoitego taniego hotelu to średnio $30 za noc (ok. 1400 peso). Tyle mniej więcej płaciliśmy (1100 -1500 peso). Są też tańsze miejsca do spania, nawet za 800-1000 peso. Warunki mieszkaniowe są w nich jednak odpowiednio gorsze. Tak więc wszystko zależy od Twojego budżetu i tolerancji na niewygody.

Standardem w tanich hotelach jest zimna woda, więc jeśli trafi Ci się ciepła, jesteś w miejscu naprawdę luksusowym. :) Na szczęście zimna woda w Dominikanie to w polskiej skali tylko nieco chłodna lub nawet letnia, więc mycie się jest znośne.

Wifi jest dostępne w wielu miejscach, więc nie jest trudno trafić na coś z działającym (przynajmniej jako tako) internetem. 

Klimatyzacja nie jest konieczna (przynajmniej zimą). Klimat w Dominikanie jest przyjemny, a wysokie temperatury nie są bardzo dokuczliwe. Poza tym w każdym hotelu, który widzieliśmy, znajduje się ulubiony wynalazek Dominikańczyków, czyli wiatrak na suficie nad łóżkiem. Przyjemnie chłodzi i wystarcza, żeby czuć się komfortowo.

Wiatrak z powodzeniem zastępuje klimatyzację (chyba że w pokoju jest wilgotno - wtedy wysuszające właściwości klimatyzacji mogą się przydać)
Ciekawym wynalazkiem są cabañas, czyli hotele na godziny. Są to przybytki rozpusty, do których turyści zjeżdżają potajemnie z paniami do towarzystwa. Cabañas zapewniają im dyskrecję, ponieważ są położone w oddaleniu od głównych ulic i często mają kształt podkowy, więc łatwo w nich ukryć samochód. Pewnego dnia szukając noclegu trafiliśmy na taką cabanię. Pokój w cabañi kosztował zaledwie 800 peso i choć przypominał stary garaż i był bez okien, miał wszystko, co potrzebne do życia, czyli łóżko, muszlę klozetową za murkiem i rurę wystającą ze ściany, która spełniała funkcję prysznica. ;)

Żałuję, że nie widziałam swojej miny, gdy właściciel z rubaszną miną zapytał nas czy chcemy pokój na noc czy na godziny. :) Nie wiedziałam do tego momentu, że istnieje coś takiego jak cabañas. Ukochany miał za to ubaw. Dlatego uprzedzam, żebyście nie byli zaskoczeni podobnym pytaniem i podejrzanie głośną atmosferą w taniej noclegowni ;)

Ostatecznie zatrzymaliśmy się w następujących hotelach (więcej szczegółów na temat tych hoteli oraz innych ciekawszych miejsc noclegowych znajdziesz w postach dotyczących poszczególnych miejsc, które odwiedziliśmy):

1. W Punta Canie - Apartahotel Next Nivel - również dostępny na booking.com - do zniesienia, ale jeśli jest możliwość, warto poszukać czegoś lepszego
2. W Santo Domingo - hotel Gazcue, który mogę zdecydowanie polecić i który jest dostępny na booking.com. W jego pobliżu znajduje się też kilka innych przyjemnych hoteli.
3. W Las Terrenas -  rewelacyjny kompleks domków o wdzięcznej nazwie Casa Robinson, zdecydowanie nasz ulubiony.
4. W Las Galeras - całkiem przyzwoity i niedrogi Jazmin Kelly (w pobliżu w nieco wyższej cenie można znaleźć lepsze miejsca, ale niestety były one już zajęte w dniu, w którym przyjechaliśmy)
Casa Robinson
Jazmin Kelly

czwartek, 18 sierpnia 2016

Jedzenie w Dominikanie

Dominikana nie słynie niestety z bogatej i smacznej kuchni. Jeśli więc oczekujesz wspaniałej karaibskiej podróży kulinarnej, rozczarujesz się. Wbrew temu, czego można oczekiwać, owoce morza są tam trudno dostępne i drogie. Miejscowi podobno twierdzą, że im się po prostu znudziły i wolą zajadać importowane kurczaki.

W restauracjach dla turystów (łatwo je poznać po wystroju i europejsko-amerykańskiej, czyli głównie białej klienteli) można zjeść dość różnorodnie, ale ceny są tam również europejsko-amerykańskie. Najtaniej i najkorzystniej jest żywić się w tzw. comedorach, czyli ulicznych barach serwujących zazwyczaj ryż, smażone na chrupko plasterki bananów (raczej nijakie w smaku) oraz kurczaka, nóżki wieprzowe lub ryby w różnych wersjach. Czasem można też dostać gotowane lub smażone warzywa oraz frytki. Jest to pożywne i tanie jedzenie (ok. 150-200 peso). 

Zasada przy poszukiwaniu dobrego comedora jest prosta i sprawdza się wszędzie - im dalej od plaży tym taniej, a im więcej w lokalu lokalnej ludności, tym jedzenie lepsze. W dobrych, nieco droższych (ale wciąż tanich) comedorach można dostać bardzo smaczne mięso i przepyszne pieczone słodkie banany.

Lokalni mieszkańcy sprzedają też tanie jedzenie z wózków lub stoisk na ulicy. Można dostać na przykład grillowanego kurczaka w całości.

Obiad w nieco "lepszej" restauracji w Las Galeras - cena ok. 450-500 peso
Surowe warzywa - na własne ryzyko
Comedor w Las Galeras - nie wszędzie comedory oznaczone są szyldem, ale łatwo je rozpoznać po jedzeniu wystawionym za szybą
Nieśmiertelne plastikowe meble ogrodowe i - naprzeciwko comedora - sklep rybny 
Obiad w comedorze
Na śniadania metody są różne. Próbowaliśmy jogurtu z płatkami, ale skończyło się na jednym podejściu. Nie sposób w Dominikanie dostać jogurt bez tony cukru w środku. Jest tak słodki, że aż mdli. Jest to pewnie spowodowane faktem, że cukier w jakiś sposób konserwuje produkt przy wysokich temperaturach, ale naprawdę nie da się go jeść. 

Dla mnie najlepszym sposobem na śniadania lub posiłki w trasie o każdej porze dnia był mój ulubiony dominikański fast food (obecny też w innych krajach Ameryki Środkowej i Południowej) czyli EMPANADY. Są to pyszne i świeże duże pierogi z dość pożywnym nadzieniem (kurczak, szynka, ser, warzywa - do wyboru do koloru). Kosztują od 35 peso za mniejszą wersję do 70 peso za naprawdę dużą empanadę.

No i przede wszystkim, dla witamin i dla smaku, koniecznie trzeba zajadać się lokalnymi owocami (koktajl z guanabany - mmmmnniaaaammmmmm!).

Niepozorne owoce przypominające ziemniaki skrzyżowane z kiwi - zapote
Zielone i kolczaste owoce to orzeźwiające, zdrowe i pyszne guanabany (gdzieniegdzie zwane graviola - po polsku wg Wikipedii flaszowiec miękkociernisty). W dodatku są to owoce lecznicze, które działają antybakteryjnie, przeciwpasożytniczo i antyrakowo. Nie wolno tylko przesadzać z ich ilością, bo guanabana w dużych dawkach może wyjaławiać przewód pokarmowy i powodować dolegliwości z tym związane.
Wnętrze guanabany - trzeba się trochę natrudzić przy wyciąganiu czarnych pestek z miąższu, ale warto. Smak jest bardzo oryginalny, świeży i lekko kwaskowy. Według Ukochanego smak guanabany najlepiej oddaje słowo "tropikalny" :)
Wnętrze zapote - owoc mdły o konsystencji rozgotowanej marchewki. Nic szczególnego, ale pewnie znajdzie swoich wielbicieli. 
Świeża papaja - pytaj sprzedawcę o owoc "na dziś" lub "na jutro"
Dzikie mango - lokalni mieszkańcy zbierają je i sprzedają barom oraz restauracjom, gdzie służą m.in. do robienia koktajli
Na orzeźwienie najlepsza jest oczywiście woda kokosowa (cena kokosa to ok. 30-50 peso), która dodatkowo działa jak napój izotoniczny. Najlepsze w smaku są kokosy młode i świeżo zerwane z palmy, które mają w środku bardzo mało miąższu. Ich woda ma przyjemny słodkawy smak, zupełnie inny niż ten, który ma woda kokosowa sprzedawana u nas w puszkach. Wypatruj więc na plażach panów z maczetami :)

A skoro już jesteśmy przy kokosach, to nie sposób nie wspomnieć o coco loco (woda kokosowa, mleczko kokosowe, rum), podawanym oczywiście w kokosie. Osobiście nie próbowałam, ale na pewno smakuje karaibsko.

Nie można na pewno opuścić Dominikany nie napiwszy się mojej ulubionej pinacolady (ananas, śmietanka kokosowa, rum i nieco cukru) z dojrzałego i słodkiego ananasa. Warto wybrać do tego lepiej wyglądający lokal lub zapytać, gdzie serwuje się dobrą pinacoladę. Dobrze przygotowana jest przepyszna.

Koniecznie musisz też spróbować mamajuany - narodowego alkoholu Dominikany, który smakuje jak sok malinowy z miodem i według lokalnych podań niezwykle pozytywnie działa na potencję ;) Mamajuanę przygotowuje się według specjalnej receptury, a jednymi z głównych składników są tajemnicze kawałki kory, liście i zioła, które moczy się w rumie z dodatkiem miodu, czerwonego wina i innych składników. Smak mamajuany może się różnić w zależności od tego, co tym dodatkowym składnikiem jest (np. owoce).  Mieszankę kory i ziół można kupić niemal w każdym większym dominikańskim sklepie i przywieźć ze sobą do Polski, żeby mamajuanę zrobić samemu.

Pinacolada - przygotowana w dobrym barze z dojrzałych ananasów jest przepyszna i już zawsze będzie Ci się kojarzyć z wakacjami pod palmami
Młody kokos prosto z drzewa - pyszny, orzeźwiający i zdrowy
W lokalnych sklepach jedzenie jest drogie, w większości importowane z USA lub Ameryki Południowej. Ciężko dostać coś lokalnego, poza kawą. Asortyment jest dość ubogi, podobnie jak ubogi jest cały kraj. Często spotkasz małe blaszane budki, gdzie ktoś sprzedaje klapki, kilka butelek napojów, parę batonów, owoców i mydło - wszystkiego po kilka sztuk.

Jeśli szukasz lepszych produktów, znajdziesz je w rzadziej spotykanych i droższych sklepach dla ekspatów. Łatwo je poznać po znajomym wyglądzie (jak nasze nieduże supermarkety).

Przydrożny sklep z owocami zapote
Sprzedaż owoców i warzyw na bazarku (mercado w Samanie)
Maniok i jukka w sklepie dla ekspatów