Do San Diego wyruszyliśmy w niedzielę, piękną i malowniczą
drogą wzdłuż oceanu. Miasto leży przy granicy z Meksykiem, dlatego też wielu
turystów przekracza granicę i udaje się do Tijuany – meksykańskiego
odpowiednika miasta Świętego Dydaka ( to podobno polski odpowiednik imienia
Diego). Nam niestety nie wystarczyło na to czasu, ale i tak wspominam San Diego
z wielkim sentymentem. Pojechaliśmy trochę nieprzygotowani, planując zwiedzanie
spontaniczne. Sprawdziliśmy na Tripadvisor, jakie są najpopularniejsze atrakcje
miasta i wybraliśmy te, które wydały nam
się ciekawe i które byliśmy w stanie objechać w ciągu 1,5 dnia, jaki mieliśmy
do dyspozycji.
Postanowiliśmy ominąć popularne Sea World* i Zoo, ponieważ w
każdym z tych miejsc najlepiej spędzić cały dzień. Udaliśmy się na początek do
Starego Miasta. Czułam się tam trochę, jak przeniesiona nagle do filmu o Zorro.
Piękno tego miejsca jest naprawdę urzekające. Stare Miasto to historyczne budynki,
wszystkie w stylu meksykańskim lub w klimacie dzikiego zachodu, pomalowane na
biało, odbijające się od otaczającej zieleni, ogromnych kaktusów i połaci pomarańczowego piasku, które pozostawione w niektórych
miejscach mają zapewne przywodzić na myśl pustynię. W budynkach, zupełnie nie psując klimatu i nie
wyróżniając się z otoczenia, znajdują się sklepy z pamiątkami, restauracje oraz
muzea. Można tam kupić poncho, białe falbaniaste bluzki i długie kolorowe
spódnice (żeby wyglądać jak Catherine Zeta Jones w Masce Zorro), kolorową
biżuterię, przyprawy, wyroby garncarskie, albo magnesiki z meksykańskimi
Mariachi.
Restauracja |
Wycieczka po Old Town San Diego |
"Gospodarz" sklepu :) |
Wnętrze domu - muzeum |
Studnia za domem (by Ukochany) |
U Szeryfa |
Spodobała nam się idea skomercjalizowania historycznych
budynków. Było to zrobione w sposób bardzo skoordynowany, wszystko zorganizowano w stylu pasującym do budownictwa i nic bardzo współczesnego nie rzucało się w oczy. Wręcz
przeciwnie – restauracje czy sklepy tchnęły życie w martwe budynki, które
inaczej byłyby pewnie smutnym muzeum. I dodatkowo zapewniają środki na
utrzymanie historycznego Old Town.
Samo stare miasto jest dość małe, więc wystarczy na nie przeznaczyć
2 godziny, chyba że planuje się obiad J
W okolicy starego miasta znajduje się mnóstwo sklepów i restauracji, wszystkie
utrzymane w stylu z epoki.
W San Diego można też znaleźć wiele pięknych miejsc dla wielbicieli
zieleni, surfingu i oceanicznej dzikiej natury, jak również punktów widokowych
na Ocean. Wybraliśmy na pierwszy ogień okolice La Jolla (czyt. la hoja). Ze Starego Miasta pojechaliśmy na Mount Soledad, czy na wzgórze
z pięknym widokiem na miasto i ocean.
Mount Soledad |
Panorama z Mount Soledad (by Ukochany) |
Zachęceni opisami La Jolla shores
udaliśmy się potem na plażę. Nie zrobiła ona na nas piorunującego
wrażenia, nie różniła się od wszystkich innych miejskich plaż, a pogoda nas nie rozpieszczała. Było dość zimno, mgliście i wietrznie, nawet jak na marzec, a słońce uparcie nie chciało wyjść za grubej warstwy chmur. Mieliśmy jeszcze w planach Point Loma, ale zrezygnowaliśmy ze zwiedzania miejsc nad
oceanem z
uwagi na pogodę i chęć zobaczenia czegoś innego niż plaża i ocean w mieście (po trzech dniach już nasyciliśmy oczy tym widokiem). Na pewno moje wrażenia byłyby inne w upalne letnie przedpołudnie :)
Na szczęście po południu niebo się rozjaśniło i wróciła
piękna pogoda. Chcieliśmy jeszcze pojechać do Botanical Building (kochamy
ogrody botaniczne i odwiedzamy je wszędzie, gdzie się da). Wiedzieliśmy
jedynie, że znajduje się on w pobliżu Zoo i spodziewaliśmy się małej palmiarni.
I tak, zupełnie przypadkiem, trafiliśmy do Balboa Park, wspaniałego miejsca,
pełnego zieleni i spokoju. Spodobało się nam tam tak bardzo, że spędziliśmy tam
kilka godzin. Balboa Park to piękny i
bardzo zielony kompleks złożony z kilkunastu muzeów i kilkunastu wspaniałych ogrodów.
Budynki muzeów są zbudowane w bogatym w ozdoby stylu Spanish Renaissance (nigdy
nie słyszałam polskiego odpowiednika) i wyglądają przepięknie – przynajmniej z
zewnątrz . Nie weszliśmy do żadnego z nich, gdyż jako wielbiciele słońca i
natury wybraliśmy się po wycieczkę po ogrodach. I tu ostrzeżenie - pracuj nad kondycją – można
się trochę nachodzić J.
Architektura Balboa Park |
Mamy w Balboa Park piękny ogród różany –
chlubę parku i ogród kaktusowy położony na brzegu skarpy, która schodzi na dół
do drogi. Mamy Zoro Garden, gdzie tuż obok mnie przyleciał do kwiatka koliber,
którego niestety wystraszyłam próbując nerwowo uruchomić aparat. Są tam wspaniałe sadzawki, długie malownicze
alejki i nawet mini-wąwóz z roślinnością tak ogromną i dziką, że skojarzył mi
się z parkiem jurajskim J
Spacery były wspaniałe i zajęły nam tyle czasu, że nie zdążyliśmy dotrzeć do Botanical
Garden, nieświadomi, że jest otwarty tylko do 16 (przyszliśmy o 16:05). Mała to
jednak strata biorąc pod uwagę mnogość pięknych zakątków, które udało nam się
zobaczyć.
Rose Garden w Balboa Park |
Alcazar Garden w Balboa Park (by Ukochany) |
Desert Garden w Balboa Park |
Balboa Park |
Balboa Park |
Dla zainteresowanych na stronie Balboa Park znajduje się mapka z
atrakcjami, gdzie można od razu włączyć Street View J (http://www.balboapark.org/maps?tid=14). W punkcie informacji dla turystów można dostać mapkę parku ze
wszystkimi atrakcjami i z krótkim opisem jego historii. W kompleksie znajduje
się również jedna z najpopularniejszych atrakcji San Diego – zoo, które słynie ze
swojego safari. Jedzie się na wozie po terenie, gdzie zwierzęta poruszają się
na wolnej przestrzeni, można karmić żyrafy i poczuć namiastkę Afryki. Jest to jednak dość droga rozrywka.
Kilkugodzinna wycieczka po ogrodach okazała się tak męcząca,
że na tym zakończyliśmy zwiedzanie :)
Gdzie nocować
To jak zwykle kwestia gustu i osobistych wymagań J My mieszkaliśmy w
rejonie zwanym Hotel Circle. Stoi tam hotel obok hotelu, wszystkie położone
blisko ruchliwej trasy, co sprawia, że jest w nich nieco głośno. Zdecydowaliśmy się na Travelodge Mission Valley (obecnie Atwood Hotel) ze względu na położenie oraz dobre opinie i bardzo dobrze go wspominamy. W
hotelu są duże wygodne pokoje, mikrofalówki ( co prawda 2 na cały hotel, ale my
nigdy nie staliśmy w kolejce), pralnia
(to ważna rzecz w długiej podróży ;) i bezpłatny parking. Ceny są całkiem przystępne.
Wady? Nieco papierowe ściany, ale to powszechna przypadłość większości budżetowych
hoteli/moteli w USA.
Parkowanie
Z tym w San Diego nie mieliśmy problemów, wszędzie były
bezpłatne parkingi, bądź to wydzielone, bądź przy krawężniku.
*Sea World to park rozrywki z basenami, zjeżdżalniami, kolejkami górskimi i pokazami delfinów, bardzo popularne rodzinne miejsce rozrywki.
Meksyk oferuje wiele ciekawych i pięknych miejsc, ale nic nie oddaje tak jak Balboa Park. Zdjęcia wyszły bardzo dobrze. Również byłam w tym parku i tworząc listę miejsc do zwiedzenia, na https://jukatan.pl/ o nim się dowiedziałam. Takie miejsce nie odwiedzić to grzech.
OdpowiedzUsuń