Z San Diego wyruszyliśmy w kierunku Wielkiego Kanionu, po
drodze przejeżdżając przez mniej popularny park narodowy Joshua Tree. Mieliśmy do wyboru
zwiedzenie parku lub pojechanie nieco bardziej na północ i odwiedzenie Calico
Ghost Town. Po namyśle, jako wielbiciele natury, wybraliśmy pierwszy wariant.
Obejrzeliśmy trochę filmów na YouTube i poczytaliśmy nieco o parku. Niemal wszędzie
przeważały opinie, że jest to miejsce, przez które się przejeżdża, ogląda i
raczej intensywnie nie zwiedza. Stąd też zaplanowaliśmy na nie nieco więcej niż
pół dnia. Z przyczyn logistycznych postanowiliśmy bowiem nocować poprzedniej
nocy w San Diego (wcześniej rozważaliśmy opcję wyjechania wieczorem i noclegu
po drodze lub w Palm Springs), a podróż z San Diego do Joshua Tree zajęła nam kilka godzin. Na
miejsce dotarliśmy już po południu. Wjechaliśmy do parku od strony północnej z
Twentynine Palms, wstępując po drodze do Oasis Visitor Center. Do parku można również dostać się wjazdem przy Joshua Tree Visitor Center, położonym na zachód od Oasis, które my po prostu przegapiliśmy po drodze :). Ta druga opcja może być nieco lepsza logistycznie, gdyż nie wymaga zawracania na trasie. Z Oasis Visitor Center zabraliśmy papierowe mapy parku (rzecz
bardzo ważna, dobrze zawsze mieć je przy sobie) i przy okazji zjedliśmy pustynny obiad
przy drewnianym stoliku na zewnątrz.
Od początku uderzył nas skwar lejący się z nieba. Po kilku
dość chłonnych i wietrznych wiosennych dniach, które spędziliśmy w LA i San
Diego, upał i słońce były jednak przyjemną odmianą. Wtedy naprawdę poczuliśmy,
że jesteśmy na pustyni. Na szczęście (działająca) klimatyzacja w samochodzie wspaniale
ratuje przed przegrzaniem. Parki pustynne, takie jak Joshua Tree czy Death Valley najlepiej zwiedzać właśnie wiosną – latem temperatury są już zbyt
wysokie, nie tylko dla człowieka, ale również dla samochodu :) Później dowiedzieliśmy
się, że wybraliśmy się tam w dobrym czasie również z innego powodu – przy
wyższej temperaturze w parku jest więcej węży i łatwo natknąć się na
niebezpieczne zwierzę na szlaku.
Na bramce kupiliśmy bilety i pani Park Ranger zrobiła nam
wykład na temat zawodności GPS i innych urządzeń elektronicznych na pustyni oraz postraszyła straszną śmiercią, gdybyśmy się zgubili i nie mieli ze sobą
papierowych map. Park rangerzy robili na mnie zawsze duże wrażenie swoim
zaangażowaniem i miłością do pracy. :)
A porady pani są bardzo słuszne – często zdarzają się turyści nieprzygotowani
do podróży, którzy przyzwyczajeni do tego, że w Ameryce wszędzie mogą dojechać
samochodem dzięki znakomitej infrastrukturze oraz kupić coś do jedzenia i picia, nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństw. I faktycznie – w
pustynnych parkach giną turyści – z braku wody, przegrzania, wycieńczenia.
Dlatego trzeba być ostrożnym i nie zbaczać w nieznane rejony.
Na miejscu okazało się, że nasi internetowi anonimowi
informatorzy mocno nie docenili parku. Było w nim przepięknie. Pogoda była
wspaniała. Intensywnie niebieskie niebo kontrastowało z jasnym piaskiem i żółtawym kolorem skał. Jechaliśmy kilometrami przez pustynię i rozległe lasy drzewek
Jozuego, wznoszących swoje krzywe ramiona ku niebu. Joshua Tree to (wbrew nazwie) nie drzewo, a gatunek krótkolistnej i długowiecznej jukki, która przybyłym na pustynię w XIX wieku Mormonom przypominała rozmodlonego Jozuego.
Drzewo Jozuego |
Znak rozpoznawczy parku to nie tylko charakterystyczne drzewka, ale również wspaniałe żółtawe formacje skalne, opływowe głazy o fantazyjnych kształtach, między którymi wiodą piesze szlaki. Najbardziej znana jest skała przypominająca kształtem ludzką czaszkę (Skull Rock).
Park narodowy Joshua Tree (by Ukochany) |
Skull Rock (by Ukochany) |
Przez park prowadzą asfaltowe drogi, a po obu stronach co jakiś czas wybudowane są zatoczki, które służą za punkty widokowe. Jest też nieco dróg gruntowych, ale jeśli masz wypożyczony samochód, i tak zapewne będziesz je omijać. Sposób zwiedzania zależy od ilości dostępnego czasu.
Przy wjeździe oprócz mapy dostaje się informator z aktualnymi warunkami
pogodowymi, drogowymi, przyrodniczymi, opisem atrakcji, geologii, flory i fauny.
Są tam też opisy szlaków i propozycje tras zwiedzania dla różnych opcji czasowych. Opcja przejechania się drogami asfaltowymi i zatrzymywania w punktach widokowych jest polecana osobom, które mają do dyspozycji ok. pół
dnia. W jeden dzień można przejść się dodatkowo krótszymi szlakami (to udało nam się zrealizować). Moim zdaniem w parku
spokojnie można spędzić nawet kilka dni, jeśli lubi się tego typu przyrodę. Gdzie nocować? W parku znajdują się kempingi, można tam nocować w przyczepie, samochodzie,
namiocie. Warunkiem jest przywiezienie ze sobą dużej ilości wody. Joshua Tree NP jest też bardzo popularny wśród wspinaczy, którzy mają pod dostatkiem skał i wspaniałych widoków.
Tablica w jednym z punktów widokowych |
Formacje skalne w Joshua Tree NP |
Jadąc główną drogą, zatrzymywaliśmy się w kilku miejscach i punktach widokowych (Skull Rock, Hidden Valley).
Na jednym z parkingów zaczepiła nas na pani w dużym, lekko przyrdzewiałym pickup trucku, jakie widuje się w filmach o farmerach. Razem z panią, która sądząc po wyglądzie i akcencie pochodziła z mniej zurbanizowanej części amerykańskiego Południa, w samochodzie siedziało trzech naprawdę rosłych młodzieńców. Wszyscy z zachwytem wpatrywali się w nasze auto, zachwalając głośno jego kolor i wypytując, gdzie kupiliśmy takie cudo. Na wieść, że jesteśmy z Polski całej czwórce z hukiem opadły szczęki, a pani wyraziwszy zachwyt nad naszą długą podróżą, pożegnała nas radosnym "God bless you!"
Do przejścia w
całości wybraliśmy jeden szlak (na tyle wystarczyło nam czasu) - do Barker Dam. Wiódł on
do malowniczego jeziorka, małej zielonej oazy w środku pustyni, gdzie zobaczyć
można dzikie kaczki i inne wodne ptactwo. Jeziorko jest pochodzenia sztucznego i było kiedyś utworzone przez hodowców bydła. Szlak jest krótki (1,5 mili) i
bardzo ładny, w sam raz na spacer. Jest to szlak typu loop trail (pętla), czyli idzie
się i wraca do tego samego miejsca inną drogą.
Jeziorko przy Barker Dam |
Szlak przy Skull Rock... |
...który tak wygląda dalej |
Później pojechaliśmy do Keys View . Jest to wzgórze, na
które wjeżdża się samochodem. Rozciąga
się z niego przepiękny widok na pustynię Mojave. Niesamowite jest wzmagane silnym, niczym nie zatrzymywanym wiatrem, uczucie ogromnej otaczającej nas
przestrzeni, na której widać jedynie piaszczyste wzgórza. Dotarliśmy tam już
późnym popołudniem, więc zachodzące słońce podświetlało wspaniale białą mgłę
wlewającą się na pustynię między wzgórzami akurat od strony zachodu. Wyglądało to
wspaniale, jak rozświetlony złotymi promieniami delikatny puchowy dywan. Po zapoznaniu się z tablicami informacyjnymi dowiedzieliśmy się, że owa
mgła to nic innego jak smog z Los Angeles przenoszony wiatrem nad pustynię.
Cóż, czar prysł, ale widok, choć nieco ograniczony smogiem, i tak był niezapomniany.
Panorama z Keys View (by Ukochany) |
Park Joshua Tree składa się z dwóch części, w północnej,
którą opisałam wyżej, znajdziemy drzewka Jozuego i malownicze formacje skalne.
Zbaczając bardziej na południe zobaczymy, że krajobraz się zmienia. Ogromne przestrzenie są opanowane przez
niewielkie kaktusy Cholla. Nie zostało nam zbyt wiele czasu na odwiedzenie tej
części parku i spieszyliśmy się, żeby przed zachodem słońca zobaczyć choć jej
fragment. Jednocześnie trochę żałowaliśmy, że nie możemy zostać tam dłużej, i
że wcześniej nie wiedzieliśmy, jak jest tam pięknie :) Zjeżdżaliśmy drogową
serpentyną w dół, więc niekończące się pola kaktusów były akurat oświetlone
miedzianymi promieniami zachodzącego słońca, co przedstawiało sobą przecudny
widok. Niestety nasze aparaty nie zdołały uchwycić tej przestrzeni i malowniczości.
Dojechaliśmy do ogrodu kaktusów Cholla (Cholla Cactus Garden), gdzie już prawie o
zmierzchu przechadzaliśmy się między kaktusami. Wspaniały widok. Plan
minimum zaliczony, nawet z nawiązką :)
Gdybym miała jeszcze raz odwiedzić Joshua Tree NP, postarałabym sobie
wygospodarować na to przynajmniej jeden cały dzień.
Cholla Cactus Garden (by Ukochany) |
Cholla Cactus Garden |
Cholla Cactus Garden |
W drogę powrotną udaliśmy się tą samą trasą z powrotem na północ, kierując się na nocleg w kierunku Kingmana. Nawigacja pokierowała nas na ciemną i prostą po horyzont (chyba, bo nie było widać aż tak daleko ;) Historic Route 66. Dziwnie jechało się przez pustynię w zupełnych ciemnościach. W Polsce zawsze gdzieś są jakieś światła, choćby jadących samochodów. W USA przez kilka godzin można nie spotkać ani jednego. Mijaliśmy jakieś auto może raz na pół godziny. Na dworze było niemal 30 stopni ciepła, a na niebie można było zobaczyć chyba najdalsze znane gwiazdy ;) Już po dwóch godzinach jechania prostą drogą broniliśmy się przed zaśnięciem ostatkiem sił. Otrzeźwił nas dopiero widok samochodu policyjnego stojącego na poboczu w środku pustyni i czyhającego na piratów drogowych. Na szczęście nie ulegliśmy wcześniej pokusie lekkiego przyspieszenia na pustej drodze, mimo ogromnej chęci dotarcia wreszcie do hotelu. Po tej przygodzie pokusa już nie występowała. :)
Już po powrocie do Polski dowiedziałam się, że w pobliżu jest Oatman Ghost Town (nie trzeba było jechać aż do Calico). Niewielki mielibyśmy z tej wiedzy pożytek, bo i tak nie mieliśmy nadprogramowego czasu, ale może następnym razem się uda :)
Moja rada – jeśli wybierasz się na szlaki i zamierzasz wysiadać z samochodu, zabierz buty trekkingowe, najlepiej za kostkę. Nie tylko łatwiej będzie Ci się poruszać, ale unikniesz bliskich spotkań trzeciego stopnia z mniejszymi i większymi rdzennymi mieszkańcami pustyni, którzy nie zawsze mogą być przyjaźnie nastawieni do Twoich stóp ;). I pamiętaj – weź duży zapas wody.
Mniej groźny mieszkaniec pustyni Mojave |
Byliście tam w sierpniu? czy opisujesz wcześniejszą wycieczkę? Wybieramy się tam za miesiąc:)
OdpowiedzUsuńByliśmy w marcu, a ja po prostu mocno zaniedbałam pisanie bloga :) W maju na pewno będzie pięknie. Wysłałam tam już kilkoro znajomych i wszyscy byli zachwyceni. Udanej wycieczki!
OdpowiedzUsuń